Kiedy walka z plagiatami narusza prawa autorskie
Kolejna instytucja z nowelizacji Prawa o szkolnictwie wyższym okazuje się być niedopracowana. Po problemach z „zakazami opłatowymi„, „prawami studenta dla absolwenta„, Diamentowym Grantem, „przesadzonymi konkursami” eksperci wytknęli niedoróbki wprowadzonej nowelą z 2014 r. metody walki z plagiatami . Wskazali na brak ustawowego uprawnienia do ingerencji w prawa autorskie studenta – autora pracy, jakie mogą nastąpić w toku antyplagiatowej procedury. MNiSW broni się tradycyjnie: wszystko jest ok. I może mieć rację, choć jedynie w części swych wywodów. Przekazanie pracy dyplomowej do ministerialnego repozytorium jest rzeczywiście obowiązkiem ustawowym. Jeśli przekazane tam prace nie będą wykorzystywane w obszarach eksploatacji chronionych prawem autorskim – trudno mówić o jego naruszeniu. Jeśli by jednak były – na takie wykorzystanie pracy musi być zgoda studenta lub wyraźne uprawnienia w ustawie.
Koncepcja zastosowania art. 33 z ind. 2 ustawy Prawo autorskie (Wolno korzystać z utworów dla celów bezpieczeństwa publicznego lub na potrzeby postępowań administracyjnych, sądowych lub prawodawczych oraz sprawozdań z tych postępowań) w zw. z art. 193 PSW (Organ właściwy, w drodze decyzji, stwierdza nieważność postępowania w sprawie nadania tytułu zawodowego, jeżeli w pracy stanowiącej podstawę nadania tytułu zawodowego osoba ubiegająca się o ten tytuł przypisała sobie autorstwo istotnego fragmentu lub innych elementów cudzego utworu lub ustalenia naukowego) być może sprawdzi się w tych przypadkach, w których między oczami prowadzących postępowanie sprawdzające daną pracę i tą pracą oraz pracami służącymi za wzorzec kontrolny nie będzie podmiotu trzeciego, typu repozytorium, w którym spoczywają prace służąc jako wzorzec kontroli lub podmiot, który komercyjnie oferuje „przyspieszenie” procesu sprawdzenia ale nie jest prowadzącym postępowanie w uczelni.
Rozszerzająca interpretacja art. 33 z ind 2 – zdaniem mec. dr. Zbigniewa Pinkalskiego – wydaje się też niezgodna z postanowieniami Dyrektywy 2001/29. „To kluczowy akt prawa europejskiego dla zagadnień prawnoautorskich – zawiera on m.in. określenie ram, w których Państwa członkowskie mogą tworzyć krajowe przepisy o dozwolonym użytku. Innymi słowy, przekroczenie ram wyznaczonych w tej dyrektywie jest równoznaczne ze sprzecznością z prawem europejskim” – wskazuje dr Pinkalski.
Tak więc problem ogniskuje się na etapie sprawdzania prac z wykorzystaniem systemów antyplagiatowych, tak wewnątrz-uczelnianych jak zewnętrznych. Jeśli to sprawdzenie będzie wiązało się z użyciem / zdeponowaniem pracy jako porównawczej dla sprawdzania innych prac, pojawi się aspekt wykorzystania utworu, więc wymóg zgody. Nie wystarczy tu nawet wprowadzenie obowiązku przekazania praw do pracy w regulaminie studiów. Szkoda, że na etapie prac nad ustawą nie uwzględniono tego zagadnienia. Bo trudno przyjąć, że chodziło jedynie o wpisanie „antyplagiatowości” do ustawy, jako kolejnej „błyskotki”, bez zapewniania skuteczności i legalności osiągnięcia celu jakim ją uzasadniano.